Dziwne mamy dni. Pełne niepokoju, ale i też wypełnione przedświąteczną gorączką z nadzieją odrodzenia. Nie pierwszy już w tym wieku kryzys polityczny wywołał przetaczającą się przez całą Polskę szaloną dyskusję z bezsensownym rozważaniem o możliwościach wybuchu wojny domowej. Co taka narracja kreuje, jaki społeczny nerw uciska? Przynajmniej jeden zidentyfikowany według mnie, ot sprawa w sumie prosta. Otóż prawie wszyscy uczestniczymy w dalszym pogłębianiu podziału, liczymy się, mierzymy, wytykamy palcami. Gorączka rośnie. Ale czy chwycimy za noże w końcu?
Nie,
nie i nie. Nie skoczymy sobie do gardeł. Kto tak mówi i podgrzewa
wojenną atmosferę, znaczy się prowokator lub zwykły głupek.
Zauważmy kilka podstawowych elementów niezbędnych, aby popłynęła
krew. Rzecz pierwsza fundamentalna. Za kogo umierać na ulicy? Za
Tuska? Za Petru? Za Kaczyńskiego? Może za Środę lub Szczukę. Jak
już, to ewentualnie za Ogórek. Przynajmniej za jakieś piękno się
życie odda.
Czy
za Platformę będziemy chcieli umierać? Może za PiS? A może za
Nowoczesną? Nic z tych rzeczy. Za nich nie wyjdziemy na ulicę. Ani
za jednych, ani za drugich, ani nawet za trzecich też. To za kogo
byśmy wyszli? Ja wiem. Za naszych rodaków i nie ważne czy byliby
czerwoni, zieloni czy czarni. Stanęli byśmy jeden za drugiego bez
chwili wahania, ale tylko wtedy, gdyby ktoś z zewnątrz na nas
napadł. Taka oto prosta prawda.
A
zatem rozważmy, jak mogłoby jeszcze dojść do wojny domowej.
Załóżmy prowokację. Ktoś z PiSu lub odwrotnie, czyli z tej
drugiej strony zaczyna strzelać. Wtedy natychmiast przegrywa. Ledwie
zacznie, a już będzie koniec. Mądry nasz naród nie pójdzie w
partyjny bój, a prowokatorów po prostu wy-aresztuje.
A
może konflikt rozgorzałby po linii pęknięcia rysującej się
pomiędzy lewakami a resztą? Też nie. Lewaków mało i jakieś
takie niedorobione.
Za
moment będziemy mieli Wigilię. Połamiemy się opłatkiem.
Obdarujemy prezentami. Będziemy życzyli sobie nawzajem szczęścia i
pomyślności. To nasze wspólne jedyne wyjście. Tak nam wszystkim
dopomóż Bóg.
21
grudnia 2016 roku
Na moment zajrzało dzisiaj słoneczko. Po dniach ciemnych, po dniach mglistych, tych zaledwie minut kilka z jasnymi promieniami pomogło mi bardzo przejść przez ten kolejny smutny grudniowy dzień baletowym krokiem z uśmiechem na twarzy. Jednak koniec dnia straszliwych dostarczył wieści. Zamach.
Znów
użyto ciężarówki. Atak skierowano w stronę niewinnych ludzi,
beztrosko spacerujących sobie uliczkami świątecznego jarmarku.
Myśleli zapewne o prezentach dla swoich najbliższych, o przyszłej
biesiadnej atmosferze. Ich życie przerwano gwałtownie. W imię Boga
podobno.
Dzień
mój już się kończy. Pomimo słoneczka w południe głowa boli
okrutnie. Tylko zimne piwo pomoże. Schłodzi. Małe jasne chmielowe.
Obawy
o przewrocie w kraju moim uważam za bezpodstawne. Grupa inicjacyjna
się wykluła, tylko co z tego.? Trzeba jeszcze znaleźć poparcie w
narodzie. A kto z nas Polaków będzie się bił za czyjś interes
partyjny.? Tego chyba w historii politycznej świata jednak nie było.
Można stanąć w szeregach rewolucji za ideą. Można stanąć nawet
za przywódcą. Ale za partią polityczną.? Ciamajdan. Taka to
rewolucja. Jak dobrze, iż moim rodakom nigdy nie braknie humoru.
Ciamajdan. I koniec mrzonek o przewrocie...
19
grudnia 2016 roku
Dzisiaj spacerku nie było. Niestety. Raczej taka wędrówka poprzez media oraz ich tak zwane doniesienia he, he…. No i znalazłem w tych prasowych donosach gościa, co się w Warszawie tramwajom kłaniał. Na ulicy plackiem leżał. Martwego udawał. A wszystko to, w imię obrony demokracji. Bo ona według lewaków zagrożona. Ta demokracja.
Będzie
dopiero super wtedy, gdy one, znaczy te czerwone, rządzić będą.
Ich demokracja bowiem bardziej demokratyczna. One sprawdziły. I
stwierdziły ile musi być prawdziwej demokracji w demokracji, aby
ichnia demokracja była ta jedyna. One przecież wiedzą, co dobre w
demokracji. One wiedzą najlepiej. Bo przecież są z tych
prawdziwych demokratów. I do tego z autorytetów moralnych w linii
prostej pochodzą. Więc, gdy nawet gościu pajacuje na ulicy,
prowokuje, to przecież jego działanie w wyższym celu ustawione.
Dla dobra tej najlepszej demokracji. Tej ichniej.
A
może ja już k***a mać mam was dość, wy w d**ę czerwone lewaki
j****e? I tej waszej tęczowej demokracji też. Posuniecie się do
najgorszych z możliwych działań. Nie liczy się dla was mój kraj.
Dla was czerwieńce to ten kraj. Zrobicie wszystko, aby tylko
rządzić.
Pokazujecie
się dalej. Odkrywajcie. Piszcie. Jak ta Wanat. Jak ten Chrum. Jak
wielu z was. Niech w końcu naród sam zobaczy. A gdy zrozumie, z
czym ma do czynienia, to będzie koniec z wami. Nigdy do władzy nie
dojdziecie. A na koniec się zaplujecie. I jak wasz guru Lenin,
będziecie mordki w trąbki zwijali...
19
grudnia 2016 roku
Piękna dzisiaj noc. Gwiazd na niebie pełno, wiatru prawie wcale, a morze bardzo spokojne, majestatyczne, ogromne. Orłowskie molo z perspektywy klifu widziane jasno oświetlone, pod butami skrzypiący żwir, a wokoło nikogo zupełnie. Ot milutki spacerek. Wędrówka myśli.
Usiadłem
na powalonym po ostatnich sztormach drzewie. Zapatrzyłem się w
bezkresną dal. Odpłynąłem beztrosko. Nie na długo niestety. O
rzeczywistości przypominały mi ostrzegawcze światła nawigacyjne.
I myśli, o żenujących politycznych kłótniach. Jaka moja ziemia,
moja Polska piękna, a jak, w sumie, beznadziejni w swojej
nieudolności politycy wszelkiej maści.
Tylko,
co my możemy dla swojego kraju zrobić jeszcze.? Przecież
przeciętny Kowalski nie potrafi w ogóle dyskutować. Nie potrafi
słuchać drugiego człowieka. Nie wykazuje nawet cząstki swojej
woli, jakiejkolwiek próby zrozumienia siostry czy brata swego. Każdy
dzisiaj pewny swoich racji. Ściga się słowami. Narzuca. Przerywa.
Krzyczy. A na końcu czekają wyzwiska. Nierzadko rękoczyny.
Czyż
możliwe znów przed nami kryterium uliczne? Krawężnikowe zwarcie
tłumu kamlotującego się wzajemne z pianą na ustach i zatrutą
krwią? Myślę, że jednak jeszcze nie teraz. Ale i też myślę, że
jeszcze wszystko przed nami niestety.
Musi
w końcu wykreować się stan posiadania do samego końca. Ale i też
musi zaistnieć zwykły szacunek bogaczy do biedoty. Pracodawców do
pracowników swoich. Kupujących do ciężko pracujących
sprzedawców. Prosty szacunek Polaka do Polaka.
Zdrady
własnego kraju tolerować nie sposób. Jedną z form zdrady jest
kosmopolityzm, przejawiający się globalizmem. Innymi słowy. Ów
kosmopolityzm ma zabarwienie bolszewizmu, a trafia na podatny grunt
pośród tych moich pobratymców, których dotknęło lewackie
zwichnięcie duszy.
Gdybym
powietrza nadmorskiego nie wdychał oraz dystansu nad bezkresem wody
nie doświadczał, to bym popadał codziennie w coraz obszerniejszą
czarną dziurę. A tam pewnie serca brak, a duszy nie ma wcale.
Od
pustki ochroń mnie Panie. Od przemocy powstrzymaj mnie Boże. Od
wszelkich niegodziwych ziemskich wyroków ochroń mnie proszę. Kraj
mój kochać pragnę, o dobre imię jego dbać. Tak mi dopomóż Bóg.
16
grudnia 2016 roku
Nastał Grudzień. Najciemniejszy miesiąc roku, kończący się najjaśniejszymi świętami. Już prawie w całej Polsce na choinkach miast palą się lampki, a w centrach handlowych widać powystawiane bombki oraz to wszystko, co ewentualnie sprzedać można. A mamy zaledwie początek grudnia. Cóż, biznes musi się kręcić, a pieniądz płynąć nieustanne. Tylko, że umiera duchowość. Kogo to jednak w tych technologicznych czasach interesuje?
Po
kolejnym sztormie na plaży w Orłowie mnóstwo drewna leży.
Woda podchodziła, aż pod ulicę, a fale obmywały orłowski klif.
Spadły z niego kolejne drzewa. Wydatne obsuwiska piachu rażą teraz
w oczy. Ewidentnie próg podwodny, który miał wyhamować napór fal
morskich nie działa. Ile jeszcze razy trzeba o tym pisać, aby ktoś
się w końcu zajął sprawą?
Michnikowy
twór gazetowy niknie w oczach. Notuje dziesięcioprocentowe spadki
poczytności miesiąc w miesiąc, jak podaje portal money kropka pl.
Gościu chciał zostać guru wszechwiedzy, autorytetem moralnym,
właśnie tym, który wie lepiej. A będzie w przyszłości
okrzyknięty syzyfem, co nas Polaków na górę absurdu pogardy dla
kraju własnego, chciał zaciągnąć, jednak teraz na pysk w dół
leci, ciągnąc za sobą kodziarastów, wazeliniarzy, jak i wszelkiej
maści upadłych lewaków. Spotkają się wszyscy na dole, he, he…
Tereska
Johaug dostała w końcu zawieszenie. Płacze bidulka. Medale jakieś
tam z przeszłości przepadną. Ale i te, co nadejść miały, nie
nadejdą. Ma wsparcie od swojej funfelki, co ma rączkę jak
Szwarceneger w swoich najlepszych czasach, niejakiej Marit. Kiedyś
proletariusze wszystkich krajów łączyli się ze sobą, teraz robią
to samo inhalatorzy.
Rok
2017 nadchodzi. Z Nowym Rokiem będzie Amerykańskim Krokiem. Trump
"zatrumpfuje" po raz kolejny. Będzie przecież przemawiał
do ludu świata, będzie rządzić, między innymi największą armią
globu. Oby tylko nas wszystkich nie wysterował w kosmos. Mniej nas
litościwy Panie w opiece swojej.
Lewacki
antytrumpetowski krzyk też mnie leczy. Ich kukła przepadła. W czym
byłaby lepsza?
A
u nas wbrew pozorom spokój. KOD rewolucji nie wzniecił. Wałęsa
muru nie przeskoczył. Peowski gabinet cieni z cienia nie wyszedł,
tylko Rzepliński odejdzie.
Na
wybrzeżu ciągle ciepło. Śniegu, odwrotnie do tego, co w głębi
Polski, nie ma. Ale media od miesiąca codziennie straszyły. Że
nadejdzie. Że umrozi, umęczy, uprzykrzy, ta biała siwa zima. Tak
jakby ona pierwszy raz się pokłonić miała.
03.12.2016
Po wielu, wielu dniach nieustannego deszczu wreszcie słoneczko zaświeciło. Nad morzem super przyjemnie. Spokojnie. Wiatr nie wieje. W ciepłej kurtce jesienne zimno w ogóle niestraszne. Fale niemrawe. Tylko drzewa już zupełnie gołe. Kikuty takie pionowo w niebo sterczące.
Moje
pokolenie zaczytywało się, celebrowało słowo. Stachura, gdy tylko
znalazł się na księgarskich półkach, znikał natychmiast.
Witkacy bywał z nami niemal codziennie, a nie żył przecież
od czterdziestu lat. Hłasko stanowił wzór do naśladowania.
Mieliśmy Herberta. Różewicza. Miłosz stawał się wschodzącą
gwiazdą, a jego "Zniewolony Umysł" biblią. A dzisiaj -
Stasiuk, Pilch, Tokarczuk oraz inne wyznaczać mają drogę do
młodych serc. Nie widzę jakoś tego, gdyż zapału wśród młodych
żadnego.
To
hip hop, muzyka wraz ze słowem, buduje dzisiejszą tożsamość
młodych Polaków. Poezja już tak nie przemawia jak kiedyś, a
literatura prawie o niczym, nie może łamać ludzkich serc.
Nieustanne zawirowania społeczne wymiatają kolejne autorytety do
śmietnika historii. Przemożne, ale w trakcie upadku, środowisko
niejakiego Michnika, próbowało podmienić autorytety polskie na
autorytety moralne, tworząc swoisty kodeks etyczny oparty głównie
na kosmopolityzmie. W dobie narastających konfliktów
narodowościowych oraz religijnych michnikowa inżynieria społeczna
musiała w końcu trafić w mur. Notujemy obecnie jej upadek.
Michnikowe
elity miały na polską młodzież między innymi swoisty patent.
Emigrację. Wyborcza wręcz propagowała zachodni styl, a Polska
wypchnęła swój najpiękniejszy kwiat. Za ten numer przejdą oni do
historii jako absolutnie wrogi element czasów przemian narodowych po
komunie. Poza tym nawet kodziarze mają problem, gdyż muszą
posiłkować się armią emerytów, a w tym rzeszą dawnych agentów,
aparatczyków oraz innych komunistycznych działaczy, gdyż młodych
wyraźnie brakuje.
Elity
przestały wpływać na ludzkie postawy. Ogólna obojętność kłuje
w oczy. Przeciętny Polak nie rozumie swojego państwa, które dla
niego stanowi aparat ucisku, a nie powód do dumy, a dla pseudoelit
źródło niewyczerpanych dochodów.
Na
końcu molo przystanąłem jak zwykle na dłuższą chwilę.
Patrzyłem jak najdalej w głąb morza próbując uchwycić i
zrozumieć ten stan pogoni za szmalem za wszelką cenę, za cenę
podstawową w sumie, bo cenę zwykłej prostej istoty bycia
człowiekiem, tak po prostu. Wszechogarniające nadęcie
intelektualne oparte na pieniądzu musi w końcu się rozsypać.
Tylko kiedy? Oto jest pytanie…
24.11.2016
Pada rano, pada w dzień, pada w nocy. Wieje. Zimno. Szyby w oknach drgają. Krople po parapecie stukają. Listopad.
A
ludzie tylko narzekają teraz, a to na ujadającą pisowską
telewizornię, a to na marny człowieczy los. Zapomnieli, tak łatwo,
o eseldowskiej propagandzie, a zaraz później, o wyjątkowo ohydnej
twarzy ekranu, bo platformerskiej, czyli najbardziej nachalnie
lewackiej. Jaka władza taki ekran, chciałoby się rzec.
Ciekawe
przypadki buca toczą się na żywo, jak w prosektorium dla studentów
sekcja zwłok. To Durczok, rozbierany codziennie, przy czerwieniony od
natłoku ataku, wije się i troi. Już bez ręki jest, już bez nogi,
ale jeszcze usta ma, biadoli. O swoim nieszczęściu zamęcza. A ten
Rurku, czy jak tam on ma, no tez musi się obecnie codziennie śmiać.
Z
takiego pewniaka. Z guru dziennikarstwa. Z samiućkiego szczytu spaść
do jaskini, to wielka sztuka w sumie. Obrazek niecodzienny.
Z
nadymania się wewnętrznego i samo uwielbienia niesie się teraz po
kraju kalesonowy smrodek. Nie zostało nic. Pustka Durczoka. Kamila.
Jak
nam wszystkim doniosła zachodnia prasa, mieście Aleppo grozi
humanitarna klęska, gdy Ruskie zaatakują. Przypominam, iż
wcześniej w Bagdadzie żadnej humanitarnej klęski nie było, tylko
mieliśmy do czynienia z misją pokojową i akcją stabilizacyjną.
Żyjemy
w czasach kłamstwa. Wszechogarniającego. Kłamanie jest po prostu
cool. Kłamie fryzjer, kłamie kelner, kłamie dziennikarz, lekarz
też kłamie. Gorzej gdy nie wie. Ludzie w kłamstwach znajdują
otuchę. Gdy ich brak, tych kłamstw, proszą o więcej. Po co prawda
jakaś? Zaboli jeszcze i co wtedy?
4
11 2016 r
Słońca doświadczamy coraz mniej i mniej. Przesunięcie czasu już za nami, a przed nami natomiast ciemny listopad i zimny grudzień. Taka coroczna smutna perspektywa końca roku jednakże ze świętami Bożego Narodzenia, tymi najpiękniejszymi.
Ale
cóż tam święta polskie, cóż tam tradycja nasza zaściankowa. Bo
właśnie dzisiaj dowiedziałem się, że żyję w kraju katolickiej
nienawiści z ugruntowanym nacjonalizmem. A twierdzi i postrzega tak
moją Polskę niejaka Maja Kleczewska. Kolejna z czerwonego panteonu
artystycznego świata. Pani reżyser. Mało tego, dowiedziałem się
również, że jestem współodpowiedzialny zamachom bombowym,
poprzez sam fakt oglądania wiadomości o nich. Jak bardzo trzeba
mieć zakręcony umysł, aby taki wywód z siebie wydalić?
Pani
reżyser oparła swoją ostatnią realizację teatralną o kolejną z
jej intelektualnego inaczej świata "artystkę", a
formalnie pisarkę z Austrii, niejaką Elfriede Jelinek, laureatkę
nagrody Nobla przyznanej w atmosferze skandalu. Ta Jelinek to kiedyś
należała do Komunistycznej Partii Austrii. Pisze o walce płci, bo
o walce klas nikt już czytać nie chce. Na jej witrynie internetowej
wisi zdjęcie fotela podwieszanego do sufitu, na którym siedzą
sobie w małej grupie pluszaki.
Jak
widać na przykładzie Jelinek z feminizmu do komunizmu tiptopek
tylko. A takiej Kleczewskiej blisko do owej Austriaczki. Pani Majo
Kleczewska, tak publicznie pytam, a Tatuś Pani? Bo Pani Jelinek
Tatuś chemikiem był. Dla niemieckich morderców pracował. Gazy
badał. Te gazy!!! I żydem był. Nic już z tego świata lewackiego
nie rozumiem. Kompletnie nic.…
A
na koniec uwaga! Pani reżyser wkrótce zabierze się za malowanego
ptaka Kosińskiego. Ciekawe, czy też pokaże jak skończył ten
kolejny "wielki pisarz"...?
3
11 2016
Dzisiaj bez wietrznie. Sennie. Zaraz po południu bardzo szaro. Leniwe fale. Prawie niewidoczne ciche mewy. Już nie jest zielono. Brązowo też nie jest. Króluje żółć. Tak jak w polityce.
Niemiecki
dziennikarz po raz drugi publikuje swoje rewelacje. I po raz drugi
prawie to samo. Oskarżenia padają kardynalne. Chociażby personalne
wskazania zleceniodawców zamachu na rządowy samolot w Smoleńsku.
Jestem pewny, nic z tego nie będzie, tak jak całe
śledztwo przecież, stoi w martwym punkcie. Pół Polski
twierdzi, że Ruskie, drugie pół ma już tego dość. A może komuś
bardzo zależy na dzieleniu naszego narodu, w myśl starej rzymskiej
zasady, "Dziel i Rządź"? Myślę, że nad naszymi głowami
ktoś jednak robi pro ukraińską politykę, bardzo antyrosyjską...
Doczekaliśmy
się pierwszego poważnego filmu o ludobójstwie wołyńskim. Po
ćwierćwieczu istnienia trzeciej erpe możemy zobaczyć w kinach
coś, czego rozumem nie sposób objąć. I znów, ktoś blokował
temat ukraińsko upowski, a wraz z nim pamięć o ofiarach. Ogrom
barbarzyństwa, okrucieństwa, tak przeraża, tak bardzo przytłacza,
iż nie sposób przejść obok bez emocji. Ale jednak gdzieś
zapadały decyzje. Nie wolno było i już. Czy Polak, czy polski
polityk, czy wreszcie mąż stanu z prawdziwego zdarzenia mógłby
milczeć? Wątpię.
Upadek
norweskiego narciarstwa biegowego w toku. Wypływa coraz większy
smrodek. Podziwiałem ten mały naród za wydanie takich tytanów
sportu, przecież w sumie tak ciężkiego, tak bardzo wyczerpującego.
Dzisiaj z mojego podziwu pozostaje już tylko kwas żołądkowy
potęgujący się wraz z kolejnym doniesieniem prasowym. Ruskich za
doping wywalili na zbity pysk z olimpiady. Tych potężnych ruskich,
za którymi stoi Putin, rakiety, atom i morze wódki. Co zrobią
Norwegom?
Jakaś
troglodytka - celebrytka martwi się bardzo o zabijanie zwierząt.
Swoje dziecko usunęła, bo kasy na meble nie miała.
Pederaści
mają swoją Wikipedię. Nazywa się homopedia. Bo im cały czas
jakoś mało, z tą ich odmiennością. Z tą w sumie
komiczno-tragiczną przypadłością. Szukają biedni akceptacji.
Szukają poparcia. Ruchy budują. Partie wspierają. Oczywiście w
imię ogólnego szczęścia i pokoju. Zupełnie tak, jak bolszewicy.
Jutro
dzień kolejny. Nowy dzień. I będzie też bardzo ciekawy. Bo moja
Polska jest ciekawa, ot tak po prostu…
26
10 2016 r.
Nowy mamy rok. Jeszcze na dobre się nie rozkręcił, a już niesie sensacyjno-kabaretowe wieści, bowiem niejaki Petru, uchwycony na zdjęciu w samolocie z siedzącą obok i wpatrzoną w niego panią Schmidt, tworzą rodzaj swoistej dwuznacznej pary. Nie dość, że reprezentują "opozycję totalną" oraz zarząd jakiejś tam dziwnej partii, która w dzień swojego powstania osiągnęła dziesięć procent poparcia w narodzie (tutaj śmiech), to jeszcze stwarzają wrażenie jakoby coś więcej ich łączyło….
Wysyp
doskonałych memów obrazujących w przenośni upadek tego
towarzystwa, potwierdza tylko mądrość moich rodaków. Kiedyś tam,
u nas na podwórku mówiono, zabiję ciebie śmiechem, a dzisiaj
celnie wypalono z tej najlepszej broni używanej w polityce jaką
jest humor dokonując politycznej masakry, z której ów największy
"kabareciarz" polskiej polityki, miejmy nadzieję, już się
nie podniesie.
Patrząc
na serio widzę jednak bardzo poważny problem i zaczynam się
martwić o przyszłość, gdyż dno już osiągnięto dawno, kto chce
ten przecież wie, ale jednak cały czas na takich ludzi po prostu
się głosuje. Z drugiej strony, takie płaskie typki bez skrupułów
pchają się do władzy łokciami i pochodzą znikąd, ktoś ich
wspiera, popycha, kreuje im kariery. Któż to taki, cóż to za
grupa interesów za tym stoi.?
Zjazd
wszelkich standardów etycznych w dół, po równi pochyłej, kłuje
już tak bardzo w oczy, że chciałoby się tych wszystkich polityków
wysłać w kosmos, na księżyc, gdziekolwiek… A to co wyczynił
dzisiaj ów "mędrzec" Petru przejdzie do historii jako
najdoskonalszy przykład samo zaorania. No wziął się chłop i sam
rozsypał. Jego mozolnie budowany zamek rozjechały media
społecznościowe w sekundę niszcząc przy tym faceta całkowicie.
Ale tak do prawdy, to owa ilość popełnionych przez niego wcześniej
elementarnych błędów, płaskich gadek o niczym, czy pomysłów z
sufitu, powinna go już dawno wykluczyć z życia społecznego.
Chociażby on sam, gdyby miał chociaż trochę wstydu, pod warunkiem
jednocześnie działającego sumienia, mógłby odpuścić….
O
czym ja piszę. O sumieniu.? Czy oni wiedzą co to takiego jest.? A
tak zwane poczucie wstydu.? Patrząc na tego człowieka, jego
koleżanki, na ich butę, arogancję, zastanawiam się, czy nie mamy
do czynienia z jakimś zbiorowym skrzywieniem psychiki.? A może to
po prostu zwykły prostacki cynizm.?
Według
mnie ich grę ustawiono bardzo prosto. Tylko pieniądz, jego kreacja
oraz obrona liczy się, niestety….
3
stycznia 2017 roku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz