sobota, 14 stycznia 2017

         
     Dziwne mamy dni. Pełne niepokoju, ale i też wypełnione przedświąteczną gorączką z nadzieją odrodzenia. Nie pierwszy już w tym wieku kryzys polityczny wywołał przetaczającą się przez całą Polskę szaloną dyskusję z bezsensownym rozważaniem o możliwościach wybuchu wojny domowej. Co taka narracja kreuje, jaki społeczny nerw uciska? Przynajmniej jeden zidentyfikowany według mnie, ot sprawa w sumie prosta. Otóż prawie wszyscy uczestniczymy w dalszym pogłębianiu podziału, liczymy się, mierzymy, wytykamy palcami. Gorączka rośnie. Ale czy chwycimy za noże w końcu?
          Nie, nie i nie. Nie skoczymy sobie do gardeł. Kto tak mówi i podgrzewa wojenną atmosferę, znaczy się prowokator lub zwykły głupek. Zauważmy kilka podstawowych elementów niezbędnych, aby popłynęła krew. Rzecz pierwsza fundamentalna. Za kogo umierać na ulicy? Za Tuska? Za Petru? Za Kaczyńskiego? Może za Środę lub Szczukę. Jak już, to ewentualnie za Ogórek. Przynajmniej za jakieś piękno się życie odda.
          Czy za Platformę będziemy chcieli umierać? Może za PiS? A może za Nowoczesną? Nic z tych rzeczy. Za nich nie wyjdziemy na ulicę. Ani za jednych, ani za drugich, ani nawet za trzecich też. To za kogo byśmy wyszli? Ja wiem. Za naszych rodaków i nie ważne czy byliby czerwoni, zieloni czy czarni. Stanęli byśmy jeden za drugiego bez chwili wahania, ale tylko wtedy, gdyby ktoś z zewnątrz na nas napadł. Taka oto prosta prawda.
A zatem rozważmy, jak mogłoby jeszcze dojść do wojny domowej. Załóżmy prowokację. Ktoś z PiSu lub odwrotnie, czyli z tej drugiej strony zaczyna strzelać. Wtedy natychmiast przegrywa. Ledwie zacznie, a już będzie koniec. Mądry nasz naród nie pójdzie w partyjny bój, a prowokatorów po prostu wy-aresztuje.
          A może konflikt rozgorzałby po linii pęknięcia rysującej się pomiędzy lewakami a resztą? Też nie. Lewaków mało i jakieś takie niedorobione.
          Za moment będziemy mieli Wigilię. Połamiemy się opłatkiem. Obdarujemy prezentami. Będziemy życzyli sobie nawzajem szczęścia i pomyślności. To nasze wspólne jedyne wyjście. Tak nam wszystkim dopomóż Bóg.
21 grudnia 2016 roku

         
     Na moment zajrzało dzisiaj słoneczko. Po dniach ciemnych, po dniach mglistych, tych zaledwie minut kilka z jasnymi promieniami pomogło mi bardzo przejść przez ten kolejny smutny grudniowy dzień baletowym krokiem z uśmiechem na twarzy. Jednak koniec dnia straszliwych dostarczył wieści. Zamach.
Znów użyto ciężarówki. Atak skierowano w stronę niewinnych ludzi, beztrosko spacerujących sobie uliczkami świątecznego jarmarku. Myśleli zapewne o prezentach dla swoich najbliższych, o przyszłej biesiadnej atmosferze. Ich życie przerwano gwałtownie. W imię Boga podobno.
          Dzień mój już się kończy. Pomimo słoneczka w południe głowa boli okrutnie. Tylko zimne piwo pomoże. Schłodzi. Małe jasne chmielowe.
          Obawy o przewrocie w kraju moim uważam za bezpodstawne. Grupa inicjacyjna się wykluła, tylko co z tego.? Trzeba jeszcze znaleźć poparcie w narodzie. A kto z nas Polaków będzie się bił za czyjś interes partyjny.? Tego chyba w historii politycznej świata jednak nie było. Można stanąć w szeregach rewolucji za ideą. Można stanąć nawet za przywódcą. Ale za partią polityczną.? Ciamajdan. Taka to rewolucja. Jak dobrze, iż moim rodakom nigdy nie braknie humoru. Ciamajdan. I koniec mrzonek o przewrocie...
19 grudnia 2016 roku

         
    Dzisiaj spacerku nie było. Niestety. Raczej taka wędrówka poprzez media oraz ich tak zwane doniesienia he, he…. No i znalazłem w tych prasowych donosach gościa, co się w Warszawie tramwajom kłaniał. Na ulicy plackiem leżał. Martwego udawał. A wszystko to, w imię obrony demokracji. Bo ona według lewaków zagrożona. Ta demokracja.
          Będzie dopiero super wtedy, gdy one, znaczy te czerwone, rządzić będą. Ich demokracja bowiem bardziej demokratyczna. One sprawdziły. I stwierdziły ile musi być prawdziwej demokracji w demokracji, aby ichnia demokracja była ta jedyna. One przecież wiedzą, co dobre w demokracji. One wiedzą najlepiej. Bo przecież są z tych prawdziwych demokratów. I do tego z autorytetów moralnych w linii prostej pochodzą. Więc, gdy nawet gościu pajacuje na ulicy, prowokuje, to przecież jego działanie w wyższym celu ustawione. Dla dobra tej najlepszej demokracji. Tej ichniej.
          A może ja już k***a mać mam was dość, wy w d**ę czerwone lewaki j****e? I tej waszej tęczowej demokracji też. Posuniecie się do najgorszych z możliwych działań. Nie liczy się dla was mój kraj. Dla was czerwieńce to ten kraj. Zrobicie wszystko, aby tylko rządzić.
          Pokazujecie się dalej. Odkrywajcie. Piszcie. Jak ta Wanat. Jak ten Chrum. Jak wielu z was. Niech w końcu naród sam zobaczy. A gdy zrozumie, z czym ma do czynienia, to będzie koniec z wami. Nigdy do władzy nie dojdziecie. A na koniec się zaplujecie. I jak wasz guru Lenin, będziecie mordki w trąbki zwijali...
19 grudnia 2016 roku

         
    Piękna dzisiaj noc. Gwiazd na niebie pełno, wiatru prawie wcale, a morze bardzo spokojne, majestatyczne, ogromne. Orłowskie molo z perspektywy klifu widziane jasno oświetlone, pod butami skrzypiący żwir, a wokoło nikogo zupełnie. Ot milutki spacerek. Wędrówka myśli.
          Usiadłem na powalonym po ostatnich sztormach drzewie. Zapatrzyłem się w bezkresną dal. Odpłynąłem beztrosko. Nie na długo niestety. O rzeczywistości przypominały mi ostrzegawcze światła nawigacyjne. I myśli, o żenujących politycznych kłótniach. Jaka moja ziemia, moja Polska piękna, a jak, w sumie, beznadziejni w swojej nieudolności politycy wszelkiej maści.
          Tylko, co my możemy dla swojego kraju zrobić jeszcze.? Przecież przeciętny Kowalski nie potrafi w ogóle dyskutować. Nie potrafi słuchać drugiego człowieka. Nie wykazuje nawet cząstki swojej woli, jakiejkolwiek próby zrozumienia siostry czy brata swego. Każdy dzisiaj pewny swoich racji. Ściga się słowami. Narzuca. Przerywa. Krzyczy. A na końcu czekają wyzwiska. Nierzadko rękoczyny.
          Czyż możliwe znów przed nami kryterium uliczne? Krawężnikowe zwarcie tłumu kamlotującego się wzajemne z pianą na ustach i zatrutą krwią? Myślę, że jednak jeszcze nie teraz. Ale i też myślę, że jeszcze wszystko przed nami niestety.
          Musi w końcu wykreować się stan posiadania do samego końca. Ale i też musi zaistnieć zwykły szacunek bogaczy do biedoty. Pracodawców do pracowników swoich. Kupujących do ciężko pracujących sprzedawców. Prosty szacunek Polaka do Polaka.
          Zdrady własnego kraju tolerować nie sposób. Jedną z form zdrady jest kosmopolityzm, przejawiający się globalizmem. Innymi słowy. Ów kosmopolityzm ma zabarwienie bolszewizmu, a trafia na podatny grunt pośród tych moich pobratymców, których dotknęło lewackie zwichnięcie duszy.
          Gdybym powietrza nadmorskiego nie wdychał oraz dystansu nad bezkresem wody nie doświadczał, to bym popadał codziennie w coraz obszerniejszą czarną dziurę. A tam pewnie serca brak, a duszy nie ma wcale.
          Od pustki ochroń mnie Panie. Od przemocy powstrzymaj mnie Boże. Od wszelkich niegodziwych ziemskich wyroków ochroń mnie proszę. Kraj mój kochać pragnę, o dobre imię jego dbać. Tak mi dopomóż Bóg.
16 grudnia 2016 roku

         
     Nastał Grudzień. Najciemniejszy miesiąc roku, kończący się najjaśniejszymi świętami. Już prawie w całej Polsce na choinkach miast palą się lampki, a w centrach handlowych widać powystawiane bombki oraz to wszystko, co ewentualnie sprzedać można. A mamy zaledwie początek grudnia. Cóż, biznes musi się kręcić, a pieniądz płynąć nieustanne. Tylko, że umiera duchowość. Kogo to jednak w tych technologicznych czasach interesuje?
          Po kolejnym sztormie na plaży w Orłowie mnóstwo drewna leży. Woda podchodziła, aż pod ulicę, a fale obmywały orłowski klif. Spadły z niego kolejne drzewa. Wydatne obsuwiska piachu rażą teraz w oczy. Ewidentnie próg podwodny, który miał wyhamować napór fal morskich nie działa. Ile jeszcze razy trzeba o tym pisać, aby ktoś się w końcu zajął sprawą?
          Michnikowy twór gazetowy niknie w oczach. Notuje dziesięcioprocentowe spadki poczytności miesiąc w miesiąc, jak podaje portal money kropka pl. Gościu chciał zostać guru wszechwiedzy, autorytetem moralnym, właśnie tym, który wie lepiej. A będzie w przyszłości okrzyknięty syzyfem, co nas Polaków na górę absurdu pogardy dla kraju własnego, chciał zaciągnąć, jednak teraz na pysk w dół leci, ciągnąc za sobą kodziarastów, wazeliniarzy, jak i wszelkiej maści upadłych lewaków. Spotkają się wszyscy na dole, he, he…
          Tereska Johaug dostała w końcu zawieszenie. Płacze bidulka. Medale jakieś tam z przeszłości przepadną. Ale i te, co nadejść miały, nie nadejdą. Ma wsparcie od swojej funfelki, co ma rączkę jak Szwarceneger w swoich najlepszych czasach, niejakiej Marit. Kiedyś proletariusze wszystkich krajów łączyli się ze sobą, teraz robią to samo inhalatorzy.
          Rok 2017 nadchodzi. Z Nowym Rokiem będzie Amerykańskim Krokiem. Trump "zatrumpfuje" po raz kolejny. Będzie przecież przemawiał do ludu świata, będzie rządzić, między innymi największą armią globu. Oby tylko nas wszystkich nie wysterował w kosmos. Mniej nas litościwy Panie w opiece swojej.
Lewacki antytrumpetowski krzyk też mnie leczy. Ich kukła przepadła. W czym byłaby lepsza?
          A u nas wbrew pozorom spokój. KOD rewolucji nie wzniecił. Wałęsa muru nie przeskoczył. Peowski gabinet cieni z cienia nie wyszedł, tylko Rzepliński odejdzie.
          Na wybrzeżu ciągle ciepło. Śniegu, odwrotnie do tego, co w głębi Polski, nie ma. Ale media od miesiąca codziennie straszyły. Że nadejdzie. Że umrozi, umęczy, uprzykrzy, ta biała siwa zima. Tak jakby ona pierwszy raz się pokłonić miała.
03.12.2016

         
     Po wielu, wielu dniach nieustannego deszczu wreszcie słoneczko zaświeciło. Nad morzem super przyjemnie. Spokojnie. Wiatr nie wieje. W ciepłej kurtce jesienne zimno w ogóle niestraszne. Fale niemrawe. Tylko drzewa już zupełnie gołe. Kikuty takie pionowo w niebo sterczące.
          Moje pokolenie zaczytywało się, celebrowało słowo. Stachura, gdy tylko znalazł się na księgarskich półkach, znikał natychmiast. Witkacy bywał z nami niemal codziennie, a nie żył przecież od czterdziestu lat. Hłasko stanowił wzór do naśladowania. Mieliśmy Herberta. Różewicza. Miłosz stawał się wschodzącą gwiazdą, a jego "Zniewolony Umysł" biblią. A dzisiaj - Stasiuk, Pilch, Tokarczuk oraz inne wyznaczać mają drogę do młodych serc. Nie widzę jakoś tego, gdyż zapału wśród młodych żadnego.
          To hip hop, muzyka wraz ze słowem, buduje dzisiejszą tożsamość młodych Polaków. Poezja już tak nie przemawia jak kiedyś, a literatura prawie o niczym, nie może łamać ludzkich serc. Nieustanne zawirowania społeczne wymiatają kolejne autorytety do śmietnika historii. Przemożne, ale w trakcie upadku, środowisko niejakiego Michnika, próbowało podmienić autorytety polskie na autorytety moralne, tworząc swoisty kodeks etyczny oparty głównie na kosmopolityzmie. W dobie narastających konfliktów narodowościowych oraz religijnych michnikowa inżynieria społeczna musiała w końcu trafić w mur. Notujemy obecnie jej upadek.
          Michnikowe elity miały na polską młodzież między innymi swoisty patent. Emigrację. Wyborcza wręcz propagowała zachodni styl, a Polska wypchnęła swój najpiękniejszy kwiat. Za ten numer przejdą oni do historii jako absolutnie wrogi element czasów przemian narodowych po komunie. Poza tym nawet kodziarze mają problem, gdyż muszą posiłkować się armią emerytów, a w tym rzeszą dawnych agentów, aparatczyków oraz innych komunistycznych działaczy, gdyż młodych wyraźnie brakuje.
          Elity przestały wpływać na ludzkie postawy. Ogólna obojętność kłuje w oczy. Przeciętny Polak nie rozumie swojego państwa, które dla niego stanowi aparat ucisku, a nie powód do dumy, a dla pseudoelit źródło niewyczerpanych dochodów.
          Na końcu molo przystanąłem jak zwykle na dłuższą chwilę. Patrzyłem jak najdalej w głąb morza próbując uchwycić i zrozumieć ten stan pogoni za szmalem za wszelką cenę, za cenę podstawową w sumie, bo cenę zwykłej prostej istoty bycia człowiekiem, tak po prostu. Wszechogarniające nadęcie intelektualne oparte na pieniądzu musi w końcu się rozsypać. Tylko kiedy? Oto jest pytanie…
24.11.2016

         
     Pada rano, pada w dzień, pada w nocy. Wieje. Zimno. Szyby w oknach drgają. Krople po parapecie stukają. Listopad.
          A ludzie tylko narzekają teraz, a to na ujadającą pisowską telewizornię, a to na marny człowieczy los. Zapomnieli, tak łatwo, o eseldowskiej propagandzie, a zaraz później, o wyjątkowo ohydnej twarzy ekranu, bo platformerskiej, czyli najbardziej nachalnie lewackiej. Jaka władza taki ekran, chciałoby się rzec.
Ciekawe przypadki buca toczą się na żywo, jak w prosektorium dla studentów sekcja zwłok. To Durczok, rozbierany codziennie, przy czerwieniony od natłoku ataku, wije się i troi. Już bez ręki jest, już bez nogi, ale jeszcze usta ma, biadoli. O swoim nieszczęściu zamęcza. A ten Rurku, czy jak tam on ma, no tez musi się obecnie codziennie śmiać.
          Z takiego pewniaka. Z guru dziennikarstwa. Z samiućkiego szczytu spaść do jaskini, to wielka sztuka w sumie. Obrazek niecodzienny.
          Z nadymania się wewnętrznego i samo uwielbienia niesie się teraz po kraju kalesonowy smrodek. Nie zostało nic. Pustka Durczoka. Kamila.
          Jak nam wszystkim doniosła zachodnia prasa, mieście Aleppo grozi humanitarna klęska, gdy Ruskie zaatakują. Przypominam, iż wcześniej w Bagdadzie żadnej humanitarnej klęski nie było, tylko mieliśmy do czynienia z misją pokojową i akcją stabilizacyjną.
          Żyjemy w czasach kłamstwa. Wszechogarniającego. Kłamanie jest po prostu cool. Kłamie fryzjer, kłamie kelner, kłamie dziennikarz, lekarz też kłamie. Gorzej gdy nie wie. Ludzie w kłamstwach znajdują otuchę. Gdy ich brak, tych kłamstw, proszą o więcej. Po co prawda jakaś? Zaboli jeszcze i co wtedy?
4 11 2016 r

         
     Słońca doświadczamy coraz mniej i mniej. Przesunięcie czasu już za nami, a przed nami natomiast ciemny listopad i zimny grudzień. Taka coroczna smutna perspektywa końca roku jednakże ze świętami Bożego Narodzenia, tymi najpiękniejszymi.
          Ale cóż tam święta polskie, cóż tam tradycja nasza zaściankowa. Bo właśnie dzisiaj dowiedziałem się, że żyję w kraju katolickiej nienawiści z ugruntowanym nacjonalizmem. A twierdzi i postrzega tak moją Polskę niejaka Maja Kleczewska. Kolejna z czerwonego panteonu artystycznego świata. Pani reżyser. Mało tego, dowiedziałem się również, że jestem współodpowiedzialny zamachom bombowym, poprzez sam fakt oglądania wiadomości o nich. Jak bardzo trzeba mieć zakręcony umysł, aby taki wywód z siebie wydalić?
          Pani reżyser oparła swoją ostatnią realizację teatralną o kolejną z jej intelektualnego inaczej świata "artystkę", a formalnie pisarkę z Austrii, niejaką Elfriede Jelinek, laureatkę nagrody Nobla przyznanej w atmosferze skandalu. Ta Jelinek to kiedyś należała do Komunistycznej Partii Austrii. Pisze o walce płci, bo o walce klas nikt już czytać nie chce. Na jej witrynie internetowej wisi zdjęcie fotela podwieszanego do sufitu, na którym siedzą sobie w małej grupie pluszaki.
          Jak widać na przykładzie Jelinek z feminizmu do komunizmu tiptopek tylko. A takiej Kleczewskiej blisko do owej Austriaczki. Pani Majo Kleczewska, tak publicznie pytam, a Tatuś Pani? Bo Pani Jelinek Tatuś chemikiem był. Dla niemieckich morderców pracował. Gazy badał. Te gazy!!! I żydem był. Nic już z tego świata lewackiego nie rozumiem. Kompletnie nic.…
          A na koniec uwaga! Pani reżyser wkrótce zabierze się za malowanego ptaka Kosińskiego. Ciekawe, czy też pokaże jak skończył ten kolejny "wielki pisarz"...?
3 11 2016

         
     Dzisiaj bez wietrznie. Sennie. Zaraz po południu bardzo szaro. Leniwe fale. Prawie niewidoczne ciche mewy. Już nie jest zielono. Brązowo też nie jest. Króluje żółć. Tak jak w polityce.
          Niemiecki dziennikarz po raz drugi publikuje swoje rewelacje. I po raz drugi prawie to samo. Oskarżenia padają kardynalne. Chociażby personalne wskazania zleceniodawców zamachu na rządowy samolot w Smoleńsku. Jestem pewny, nic z tego nie będzie, tak jak całe śledztwo przecież, stoi w martwym punkcie. Pół Polski twierdzi, że Ruskie, drugie pół ma już tego dość. A może komuś bardzo zależy na dzieleniu naszego narodu, w myśl starej rzymskiej zasady, "Dziel i Rządź"? Myślę, że nad naszymi głowami ktoś jednak robi pro ukraińską politykę, bardzo antyrosyjską...
          Doczekaliśmy się pierwszego poważnego filmu o ludobójstwie wołyńskim. Po ćwierćwieczu istnienia trzeciej erpe możemy zobaczyć w kinach coś, czego rozumem nie sposób objąć. I znów, ktoś blokował temat ukraińsko upowski, a wraz z nim pamięć o ofiarach. Ogrom barbarzyństwa, okrucieństwa, tak przeraża, tak bardzo przytłacza, iż nie sposób przejść obok bez emocji. Ale jednak gdzieś zapadały decyzje. Nie wolno było i już. Czy Polak, czy polski polityk, czy wreszcie mąż stanu z prawdziwego zdarzenia mógłby milczeć? Wątpię.
          Upadek norweskiego narciarstwa biegowego w toku. Wypływa coraz większy smrodek. Podziwiałem ten mały naród za wydanie takich tytanów sportu, przecież w sumie tak ciężkiego, tak bardzo wyczerpującego. Dzisiaj z mojego podziwu pozostaje już tylko kwas żołądkowy potęgujący się wraz z kolejnym doniesieniem prasowym. Ruskich za doping wywalili na zbity pysk z olimpiady. Tych potężnych ruskich, za którymi stoi Putin, rakiety, atom i morze wódki. Co zrobią Norwegom?
          Jakaś troglodytka - celebrytka martwi się bardzo o zabijanie zwierząt. Swoje dziecko usunęła, bo kasy na meble nie miała.
          Pederaści mają swoją Wikipedię. Nazywa się homopedia. Bo im cały czas jakoś mało, z tą ich odmiennością. Z tą w sumie komiczno-tragiczną przypadłością. Szukają biedni akceptacji. Szukają poparcia. Ruchy budują. Partie wspierają. Oczywiście w imię ogólnego szczęścia i pokoju. Zupełnie tak, jak bolszewicy.
Jutro dzień kolejny. Nowy dzień. I będzie też bardzo ciekawy. Bo moja Polska jest ciekawa, ot tak po prostu…
26 10 2016 r.

         
     Nowy mamy rok. Jeszcze na dobre się nie rozkręcił, a już niesie sensacyjno-kabaretowe wieści, bowiem niejaki Petru, uchwycony na zdjęciu w samolocie z siedzącą obok i wpatrzoną w niego panią Schmidt, tworzą rodzaj swoistej dwuznacznej pary. Nie dość, że reprezentują "opozycję totalną" oraz zarząd jakiejś tam dziwnej partii, która w dzień swojego powstania osiągnęła dziesięć procent poparcia w narodzie (tutaj śmiech), to jeszcze stwarzają wrażenie jakoby coś więcej ich łączyło….
          Wysyp doskonałych memów obrazujących w przenośni upadek tego towarzystwa, potwierdza tylko mądrość moich rodaków. Kiedyś tam, u nas na podwórku mówiono, zabiję ciebie śmiechem, a dzisiaj celnie wypalono z tej najlepszej broni używanej w polityce jaką jest humor dokonując politycznej masakry, z której ów największy "kabareciarz" polskiej polityki, miejmy nadzieję, już się nie podniesie.
          Patrząc na serio widzę jednak bardzo poważny problem i zaczynam się martwić o przyszłość, gdyż dno już osiągnięto dawno, kto chce ten przecież wie, ale jednak cały czas na takich ludzi po prostu się głosuje. Z drugiej strony, takie płaskie typki bez skrupułów pchają się do władzy łokciami i pochodzą znikąd, ktoś ich wspiera, popycha, kreuje im kariery. Któż to taki, cóż to za grupa interesów za tym stoi.?  
          Zjazd wszelkich standardów etycznych w dół, po równi pochyłej, kłuje już tak bardzo w oczy, że chciałoby się tych wszystkich polityków wysłać w kosmos, na księżyc, gdziekolwiek… A to co wyczynił dzisiaj ów "mędrzec" Petru przejdzie do historii jako najdoskonalszy przykład samo zaorania. No wziął się chłop i sam rozsypał. Jego mozolnie budowany zamek rozjechały media społecznościowe w sekundę niszcząc przy tym faceta całkowicie. Ale tak do prawdy, to owa ilość popełnionych przez niego wcześniej elementarnych błędów, płaskich gadek o niczym, czy pomysłów z sufitu, powinna go już dawno wykluczyć z życia społecznego. Chociażby on sam, gdyby miał chociaż trochę wstydu, pod warunkiem jednocześnie działającego sumienia, mógłby odpuścić….
          O czym ja piszę. O sumieniu.? Czy oni wiedzą co to takiego jest.? A tak zwane poczucie wstydu.? Patrząc na tego człowieka, jego koleżanki, na ich butę, arogancję, zastanawiam się, czy nie mamy do czynienia z jakimś zbiorowym skrzywieniem psychiki.? A może to po prostu zwykły prostacki cynizm.?
          Według mnie ich grę ustawiono bardzo prosto. Tylko pieniądz, jego kreacja oraz obrona liczy się, niestety….
3 stycznia 2017 roku



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz